wtorek, 14 stycznia 2014

Winter strikes

... finally.
Choć nie jestem pasjonatką śniegu po Nowym Roku. Dla mnie os stycznia spokojnie mogłaby trwać wiosna.
Chyba się starzeję...
W drodze z pracy taki oto obrazek:


Ta, najlepiej, żeby śniegu nie było, ale trzeba przyznać, że wygląda pięknie. Jak co roku, zresztą.
Tylko uszy marzną. Mi - z dwóch powodów: po pierwsze - starzeję się. Kiedyś mogłam biegać bez czapki nawet przy minus trzydziestu, dzisiaj... raz, że zakładam i to nawet bez specjalnych oporów, a dwa, że nawet zaczynam ją lubić;
po drugie - przestałam być owcą z małej litery - obcięłam włosy. Co prawda, już w listopadzie, ale w ubiegłym tygodniu jeszcze drastyczniej i na chwilę obecną nawet za bardzo nie mają jak się kręcić. Owcą z litery dużej być nie przestanę nigdy. W końcu, z naturą nie wygrasz. Enyłej, zimno mi w uszy.
Kiedy wychodzę bez czapki.
Bo teraz całkiem ciepło i przyjemnie. W tle leci "Czekolada", na stoliku obok stoi wielki kubas z zieloną herbatą, a ja dłubię naszyjnik włóczkowy i delektuję się myślą o tym, że jutro mam wolne. 


I obiecuję pozbyć się niepotrzebnych rzeczy, odpisać na esemesy i maile, zadzwonić do Przyjaciółki, machnąć sałatkę ziemniaczaną, dokończyć myszy, posprzątać mieszkanie, zadbać o stopy i poczytać prawdziwą książkę, bo nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam w ręce coś treściwszego niż gazetka z Lidla i aż wstyd, żeby się tak zapuścić.

środa, 23 października 2013

Odpoczywam od biżuterii tradycyjnej

na rzecz tego, co ostatnio pochłania mnie bez reszty: robienia na drutach.
Biorąc pod uwagę mój wiek, stan cywilny oraz zamiłowanie do kryminałów, bliżej mi do Panny Marple (starej panny) aniżeli do Polki Wyzwolonej. Śmiać się można, zwłaszcza z miśków - pierwszego mojego drutowego wytworu.



Idzie Halloween - można je założyć ;).
Prototyp testuję od tygodnia - są tak lekkie, że zapominam, że je w ogóle w uszach mam. No dobrze, czasami ktoś przypomni, dopytując co to takiego i skąd.
Odpowiadam, zatem, wszem i wobec:

to są miśki. One są z drutów* (zdjęte).






* Oraz z włóczki moherowej, ale to już odpowiedź na pytanie "z czego?"

środa, 2 października 2013

Dawno, dawno temu...

w jednej z bydgoskich kamienic, powstały takie kolczyki:


z metalu, szkła i papieru. Bardzo lekkie, nie robią uszom krzywdy.


Do kompletu powstała też broszka:


Prosta, klasyczna, żadne "ŁAŁ", ale i tak przyciąga uwagę.





"Między ciszą a ciszą

sprawy się kołyszą", a między jedną a drugą filcową kulką, sięgam po szydełko, żeby przełamać monotonię. Na pierwszy ogień idą kubkowe ocieplacze - kojarzą mi się z jesienią, czerwonymi liśćmi, rześkim powietrzem, mitenkami i gorącym kakao pitym o każdej porze, w każdym miejscu i w każdych warunkach. Ocieplacz tutaj "na płasko":


i na "modelu":


Ocieplacze nie działają jak termos, to fakt, ale są milutkie i dzięki nim kubek nie parzy w ręce. :)